Wyszliśmy z pokoju na korytarz. Ściany były koloru jasno żółtego, a podłoga wyłożona była szarym limoneum. Co jakiś czas otwierały się któreś z drzwi i wypuszczały ludzi, którzy albo szybko znikali w kolejnym pomieszczeniu, albo biegli do windy.
-Czemu się przyglądasz?- spytał lekarz, gdy mój wzrok pożegnał kolejnego człowieka znikającego w czeluściach windy. Coś mi w nich nie pasowało... Było w nich coś... innego, chociaż nie wiem co dokładnie. COŚ.
-Aaa... -uśmiechną się doktor podążając za moim spojrzeniem- Ty przecież pierwszy raz w życiu widzisz Elfy i Krasnoludy!- rzekł a ja spojrzałam na niego wzrokiem ,,Are you kidding me?". On zaczął się śmiać. Jednak nie żartował...
Stanęłam w miejscu i przypatrywałam się bladej twarzy mojego przewodnika. Puścił mi tylko oczko i zawołał:
-Marek! Dawid!
Nagle obok nas pojawiło się dwóch mężczyzn.
-Uszanowanko doktorku- uśmiechną się gruby, niski brodacz. Nosił okulary, miał na sobie zieloną bluzkę, jeansowe ogrodniczki i biały kitel, jaki nosi się w laboratoriach- Witam panienkę- ucałował nonszalancko moją dłoń.
-Witaj Dawid. Chciałabym przedstawić tobie i Markowi moją znajomą- wskazał na mnie- To jest ONA- podkreślił ostatnie słowo. Miny facetów- bezcenne. Gdybym miała telefon zrobiłabym im zdjęcie.
-To znaczy, że Ona jest...- grubasek przełkną ślinę- Alfą?
-Tak. Pomyślałem, że chętnie ją poznacie, a ona was. Jest nowa w... hmmm... NASZYM świecie- Tsa... coś często podkreślają słowa, jakby się posługiwali jakimś szyfrem.
Nasi rozmówcy mięli miny jakby właśnie zobaczyli Świętego Graala.
-Oliwo, chciałbym przedstawić ci moich znajomych- kontynuował doktor- Dawid to Krasnolud- wskazał na grubaska- A Marek to Elf- tym razem mój wzrok padł na wysokiego i szczupłego blondyna, który uśmiechał się delikatnie. Nie mówił za dużo, wręcz w ogóle się nie odzywał. Miał krótkie włosy i brązowe, ciepłe oczy. Był ubrany tak jak jego kompan- zielona bluzka, ogrodniczki i kitel.
Lekarz zamienił z nimi jeszcze parę słów, a ja przypatrywałam się Markowi. W szczególności jego delikatnym skrzydłom. Biła od nich delikatna, błękitna poświata. Po chwili ruszyliśmy dalej. Dzięki ich rozmowie dowiedziałam się, że lekarz ma na imię Mikołaj i najwyraźniej jest profesorem. Po chwili wyszliśmy na zewnątrz i znaleźliśmy się w niesamowitym miejscu. Okazało się, że budynek, którym się znajdowaliśmy, to nie szpital a... góra znajdująca się w środku lasu! My znajdowaliśmy się na płaskiej skalnej półce, na której stała ławka. Z lewej strony znajdowała się ścieżka, która prowadziła, jak się później dowiedziałam, między innymi na salę treningową i na sam szczyt góry.
Widok był niesamowity. Wszędzie dookoła drzewa, gdzieniegdzie poprzetykane małymi polankami. Napełniło mnie uczucie, którego nie czułam dawno: Wolność. Zamknęłam oczy i całkowicie oddałam się odgłosom Natury. Gdzieś dzięcioł stukał w drzewo, gdzieś stado saren biegło łamiąc gałązki.
Spokój i Harmonia...
______________________________
Yo!
Co tam u was? :3
U mnie nie jest wspaniale :c
Cały dzień musiałam zakuwać na test z geografii (niech będzie przeklęta na wieki) i niemca :(
A do tego nie było komów... :C
Cholernie dziękuję Tobie Kiniolu- Sroko ty moja :*
Cieszę się, że chociaż ty to czytasz... No co ja bym bez ciebie zrobiła? Hmm?
No ale mam nadzieję, że pod tym rozdziałem będą chociaż 3!
To daje wielkiego kopa! Wiem dzięki temu, że ktoś docenia to, co robię :)
No to dobranoc Smoczki :*
Bardzo zaciekawiłaś mnie swoim opkiem....
OdpowiedzUsuńKiedy next?
Nonono :* ~ Kiniol
OdpowiedzUsuńWOOOW kiedy next?
OdpowiedzUsuńMam jeszcze takie pytanko...
OdpowiedzUsuńBędą smoki?
Jasne, że będą ;) Tylko trzeba jeszcze troszkę poczekać :)
Usuń